Gdyby plakaty miały osobowość, te zaprojektowane przez Andrzeja Pągowskiego skończyłyby pewnie pod specjalną opieką na oddziale zamkniętym. Bestiarium rodem z głowy doktora Frankensteina, ludzko-architektoniczne hybrydy, narzędzia tortur wlane w zniekształcone torsy... a obok tego frywolna pierś, zadziornie odsłonięte udo, penis zastępujący ludzką twarz. Rekwizyt i ciało w plakatowej twórczości Pągowskiego potrafią zwalić z nóg, a jednocześnie pozostać niedopowiedziane. Ta twórczość składa propozycje, wzbudza domysły, zagląda do naszej nieświadomości, w tym samym momencie kusząc i niepokojąc.
Charakterystycznie szarżująca kreska plasuje artystę w czołówce najbardziej polskich z polskich plakacistów. Wydaje się, że Pągowski rozrywa ramy swoich prac; ich ekspresja kojarzy się z tymi emocjami, które niejednokrotnie znajdowały tragiczne ujście w losach polskiego narodu. Liczący ponad 1300 plakatów dorobek urodzonego w 1953 roku grafika dowodzi jego indywidualizmu; godzi wrażliwość poety i intelektualne ambicje.
Absolwent Wydziału Plakatu w PWSSP w Poznaniu i podopieczny Waldemara Świerzego cierpi na twórcze ADHD, spełniając się jako wszechstronny spadkobierca Polskiej Szkoły Plakatu. Obok billboardów, logotypów, ilustracji książkowych, okładek płyt i czasopism, projektów znaczków, rysunków satyrycznych, scenografii teatralnych i telewizyjnych, Pągowski ma także w swoim portfolio m.in. udział w inicjatywach edukacyjnych, konkursach, festiwalach i kampaniach społecznych (na czele z tą ilustrowaną słynnym plakatem „Papierosy są do dupy”).
Wszelako najwięcej uwagi poświęca kinu: z listy twórców, których filmy zdobią plakatowe wizytówki Pągowskiego, można uczyć się historii kina nie tylko znad Wisły. Siłę obrazowania polskich i zagranicznych filmów przekuwał w lapidarne symbole i metafory syntetyzujące dane dzieło. Z kolei twórcy filmowi zawdzięczają mu poszerzenie znaczeń, przedłużenie daty ważności i uniwersalizację kreślonej przez nich tematyki. Nieważne są mody filmowe, zmiany systemów politycznych czy rynkowa kondycja plakatu. Nieważna liczba zdobytych na świecie nagród. Błyskotliwym skrótem plastycznym, zabawnym lub szokującym skojarzeniem słowa z obrazem Pągowski stale zmusza odbiorcę do myślenia. Staje się tym samym adwokatem kina, bo – umówmy się – kino jest jego największym dłużnikiem.
Gabriel Krawczyk
ZNAJDŹ NAS