Obserwowanie zmian na Słońcu, zwłaszcza kształtów i wielkości plam jest niezwykle wciągające. Teleskop zaopatrzony w folię słoneczną, i działamy. Ale tym razem to nie były tylko plamy na Słońcu... Mała „mucha”... Międzynarodowa Stacja Kosmiczna – ISS. Stalowy kolos o rozpiętości ponad 100 metrów i wadze ok. 400 ton! Ten twór – kosmiczna przystań – unosi się ponad 400 km nad Ziemią, pokonując 8 kilometrów w 1 sekundę.
Pierwsze polowanie na takie wydarzenie było dla mnie niestety chybione, chmury nie pozwoliły - to raz, a dwa... może to i ja trochę zawiodłam – sama do końca nie wiem. Drugie polowanie – wyjazd w okolice Grabowców Dolnych (lubelskie). Zbliżała się typowana na stronie calsky.com godzina przelotu, sprzęt gotowy, środek pola, spokojne miejsce... Na dwie minuty przed przelotem oko przy wizjerze, ręka na wężyku spustowym, emocje... 0,68 sekundy – tyle trwał przelot ISS na tle tarczy Słońca! Tak, udało się! Niesamowita frajda, tym bardziej, że dzień nie sprzyja – nie da się zauważyć lotu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, co w przypadku nocnych lotów jest o wiele łatwiejsze. To takie sprawdzenie swojego refleksu, satysfakcja ze złapania jednego z najbardziej skomplikowanych ludzkich tworów, przynajmniej dla mnie. Na fotografii widoczne również grupy plam: powyżej ISS – 1738, 1739, największa grupa 1734, poniżej od niej 1732.
Ale zacznijmy od początku... A mogę z pełną odpowiedzialnością za siebie i moich rodziców powiedzieć, że owe „początki” miały miejsce od fasolki, od zalążka. Mianowicie, będąc jeszcze nieznanym tworem w brzuchu mamy miał miejsce wyjazd do obserwatorium we Fromborku – do tej pory łudzę się, że miało to jakieś znaczenie – taki żart... Sama fotografia budziła we mnie zainteresowanie od pierwszych klas „podstawówki” – urodzona w połowie lat 80. XX wieku nie miałam codziennej styczności z komputerem, ale pamiętam Pegasusa, nagrywanie piosenek z radia na kasetę i pierwszy aparat zakupiony w wieku 8 lat razem z tatą – moim mentorem od gór i fotografii.
Lata mijały, pierwszy aparat wiernie mi towarzyszył, potem kolejny, aż wreszcie z kompaktu padł wybór na lustrzankę analogową i zaczęło się – na pierwszy ogień fotografia letniej łąki. Fascynacja nie mijała, wręcz narastała – więc kolejnym krokiem była lustrzanka cyfrowa... Hmmm... Szczerze... Używany CANON 20D! Wierny kompan coraz to bardziej ambitnych wyjść w góry. Ale Tatry, przeszło 300 km oddalone ode mnie, nie dawały mi komfortu swobodnego wyjścia i fotografowania. Szukałam pejzażu w swoich okolicach – wschody, zachody... Aż pewnego letniego już wieczoru napotkałam na niebie Obłoki Srebrzyste. Zaczęłam drążyć temat, znalazłam sporo fotografii Marka Nikodema, którego bardzo cenię za wiedzę i warsztat, zaczęłam czytać o nocnej fotografii, o startrailsach, fascynowały mnie coraz bardziej „podniebne wydarzenia”, aż w końcu spróbowałam – klasycznie od podręcznikowych spraw – 30 sekund, wysokie ISO, czasem „bulb”.
Kamila Mazurkiewicz-Osiak
TERMIN | 21 maja – 29 września 2017, 10:00-20:00 | bilety zgodnie z cennikiem
MIEJSCE | Muzeum Nadwiślańskie, Zamek w Janowcu, ul. Lubelska 20
ZNAJDŹ NAS