AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI

Za filmem trzeba jeździć

Janusz Zaorski – wybitny polski reżyser i scenarzysta, wielokrotnie nagradzany na zagranicznych festiwalach filmowych – zawsze chętnie wraca do Kazimierza Dolnego. Dwa Brzegi ceni za ich otwartość i całkowicie nieskrępowaną możliwość prowadzenia bezpośredniego dialogu pomiędzy twórcą a odbiorcą. Sam wielokrotnie podkreślał, że filmy tworzy się dla ludzi, a nie dla samego siebie.

Magdalena Rudnicka: Jak się Panu podoba na Dwóch Brzegach?

Janusz Zaorski: Może zacznę od tego, że jestem festiwalową hieną, która jeździ właściwie na każdy większy polski festiwal. Uważam, że za filmem trzeba jeździć. Zawsze znajdzie się jedna czy dwie duszyczki, które chcą o coś zapytać, podzielić się refleksją z realizatorem. A moim obowiązkiem jako reżysera jest udzielenie odpowiedzi. Bardzo sobie cenię to, że mogę być w Kazimierzu – mam do tego miasta bardzo sentymentalny stosunek. Rozmawiamy dzień po projekcji filmu „Awans”, który był kręcony w Mięćmierzu, trzy kilometry stąd. Mieszkałem tutaj trzy miesiące, tuż przy Rynku. Kupowałem tam kazimierskie koguty i świeże rzodkiewki. Cała moja sympatia do miasta przelała się oczywiście również na festiwal. Cieszę się, że na salach projekcyjnych są nadkomplety publiczności, ale z drugiej strony to utrudnia poruszanie się po miasteczku.

Pomiędzy namiotami tworzy się festiwalowy korek.

Przydałaby się wielofunkcyjna hala, z kinem i ze sceną, gdzie można wystawić zarówno kameralny dramat, jak i koncert kwartetu smyczkowego. Puławianie, Lublinianie, Warszawiacy przyjeżdżają do Kazimierza pięćdziesiąt dwa razy w roku, na każdy weekend. To jest mój apel do gospodarzy tego miejsca: zarzućcie wszystkie inne pomysły, ten jest najważniejszy! A wtedy o Dwóch Brzegach dowie się cały świat.

W „Dziecinnych pytaniach” główny bohater zostaje aresztowany za wyjście na ulicę z plakatem „Szukam pracy nie wymagającej kompromisów”. Na jakie kompromisy musi być przygotowany każdy reżyser?

Praca reżysera to głównie kompromisy. Jeżeli coś jest dobre dla operatora, to na pewno będzie złe dla dźwiękowca – i na odwrót. Oczywiście mamy coraz lepszy sprzęt – kiedyś nie można było chociażby robić zdjęć w nocy. Teraz technicznie jest inaczej, ale pozostał problem sprzecznych interesów. Reżyser jest trenerem, dyrygentem, wprowadza na planie konkurencję, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie może ona polegać na tym, że jeden aktor odcina kwestię drugiemu, bo chce być lepszy. To źle działa na film. Reżyser musi doprowadzić do tego, aby każdy zrozumiał, jaka jest hierarchia wartości w danym filmie. Jeżeli wszyscy na planie to zrozumieją, film jest realizowany jak po maśle. Wielki reżyser, Andrzej Wajda, miał wspaniałą umiejętność uruchamiania aktywności swojej ekipy filmowej. Mało osób wie, że to jego asystent, Janusz Morgenstern, wymyślił scenę podpalania kieliszków z wódką w filmie „Popiół i diament”. Ale to Wajda zaakceptował ten pomysł – chociaż nie musiał. Każdy chciał mieć swój wkład w film i to jest fantastyczne. Praca na planie to przede wszystkim praca drużynowa.

Powiedział Pan o coraz lepszym filmowym sprzęcie. Wielu reżyserów, jak chociażby Quentin Tarantino, narzeka na technologię, która ich zdaniem zabiera widzom „magię kina”. Należy Pan do tradycjonalistów czy cieszy się Pan na wszelkie nowinki technologiczne?

Warto próbować nowinek, ale każda technologia kiedyś się zestarzeje. Można za pomocą animacji komputerowej wygenerować ruchy twarzy aktora, ale wtedy jest to zabawa w demiurga – w kogoś, kto wie wszystko. Ja jestem za pracą drużynową. A poza tym lubię robić warianty. W jednej scenie mój aktor płacze, w drugiej śmieje się, a w trzeciej powstrzymuje się od tego śmiechu. To samo mówił mój przyjaciel, Krzysztof Kieślowski – że nie można heblować jednego ujęcia cały czas.

Powiedział Pan, że kino zasługuje na wielkie widowiska. Czy jest jakieś wydarzenie, które bardzo chciałby Pan zekranizować?

Pracuję właśnie nad projektem filmu, którego akcja toczy się w niedalekiej przeszłości. Zresztą robienie filmu to droga zabawa – zwłaszcza kostiumowego, w którym trzeba wykreować cały świat. Świetnie pracuje mi się z urzędnikami Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, ale oni muszą oczywiście obdzielić swoim budżetem wielu innych wspaniałych twórców. Mam nadzieję, że będę jeszcze miał szansę wypowiedzieć się filmowo. Bo każdy film jest dla mnie nową przygodą.

Rozmawiała: Magdalena Rudnicka, GŁOS DWUBRZEŻA

« »
© Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi Kazimierz Dolny Janowiec nad Wisłą
Projekt i realizacja: Tomasz Żewłakow